Korona we frekwencyjnej czołówce, ale bez najmniejszych szans w starciu z liderem [KOMENTARZ]
Drużyna prowadzona przez trenera Leszka Ojrzyńskiego ma przed sobą mecz o strategicznym znaczeniu w kontekście walki o bezpośredni awans do PKO Ekstraklasy. Koroniarze w sobotę 23 kwietnia zagrają na Suzuki Arenie z Arką Gdynia i wsparcie ze strony kibiców będzie w tej potyczce wyjątkowo ważne.
Czwarta w tabeli ekipa ze stolicy województwa świętokrzyskiego ma obecnie 49 punktów, a nad nią są Arka (51 punktów), a także posiadający 53 "oczka" Widzew Łódź. Jeśli Korona wygra tę batalię, na pewno wskoczy za gdynian na trzecie miejsce Fortuna 1. Ligi i nie pozwoli łodzianom na kolejny odskok od peletonu, a przy odrobinie szczęścia może uda się ich dogonić (tego samego dnia Widzew gra na wyjeździe z GKS-em Jastrzębie).
W górnej części tabeli panuje ogromny ścisk, a dla kielczan każdy kolejny mecz będzie kluczowy w kontekście bezpośredniego awansu. Przypomnijmy, że taką przepustkę do krajowego piłkarskiego raju wywalczą dwa pierwsze zespoły w końcowej klasyfikacji, a kolejne cztery zagrają baraże o trzeci awans. O ile przegonienie Miedzi Legnica może okazać się niemożliwe, tak plasujący się na drugiej lokacie Widzew wciąż jest w zasięgu kieleckich nóg i rąk.
Dlatego obecność kibiców na Suzuki Arenie będzie tak szalenie ważna
Zwłaszcza, że do końca sezonu zasadniczego pozostały tylko trzy domowe spotkania, co dodatkowo powinno zmotywować wszystkich do odwiedzenia obiektu przy ulicy Ściegiennego.
O frekwencję w ostatnich meczach warto powalczyć, bo ta w całym sezonie mocno odbiega od nominalnej przepustowości kieleckiego stadionu. Oczywiście można się pocieszać, że dotychczas Korona pod względem obecności na trybunach plasuje się na drugim miejscu Fortuna 1. Ligi, jednak liczba widzów wynosząca 61235, przekładająca się na średnią 4374 osób na mecz, to zdecydowanie za mało jak na Koronę Kielce, która w poprzednich latach mogła pochwalić się znacznie lepszymi wynikami na trybunach.
Dobry przykład daje wspomniany Widzew Łódź, który średnio w każdym domowym starciu gości 15649 kibiców, a więc przeszło trzy razy więcej niż ma to miejsce w Kielcach. W sumie na ich obiekcie w tym sezonie pojawiło się 219085 ludzi. Korona w tym zestawieniu minimalnie pokonuje ŁKS Łódź oraz Arkę Gdynia, zaś pozostałe kluby pozostają daleko w tyle. Wykorzystanie obiektu Widzewa sięga 87%, zaś Korony nieznacznie przekracza 28%.
Gdyby z tą frekwencją kielczanie występowali w PKO Ekstraklasie, znajdowaliby się na 10. miejscu, tuż za Radomiakiem Radom. Dodajmy, że liczba fanów na kieleckim stadionie na przestrzeni kilku sezonów zmalała niemal dwukrotnie. Jeszcze w sezonie 2017/2018 Korona gościła 7520 osób. Od tamtego momentu mamy frekwencyjną równię pochyłą. Absolutny kryzys nastąpił w pierwszym sezonie na zapleczu, co oczywiście trzeba tłumaczyć nie tylko słabymi wynikami sportowymi, ale też zamknięciem stadionów wskutek koronawirusa. Wtedy Suzuki Arena gościła raptem 2760 ludzi na mecz.
W tym sezonie nie było już znaczących obostrzeń, a mimo to frekwencja nie odnotowała znaczącego progresu. Mając do dyspozycji Suzuki Arenę mieszczącą przeszło 15 tysięcy osób, powinniśmy dążyć do wypracowania tej granicy, a nie kontentować się faktem poprawienia wyniku z pandemicznego sezonu. Oczywiście możemy wyliczać, że nie ma wyników, nie ma PKO Ekstraklasy, a marketing klubu powinien stawać na czole, by było lepiej. Lecz zdecydowanie największy wpływ na poprawę będzie miała zmiana naszego podejścia do Korony. Wystarczy zacząć ją traktować jak WSPÓLNE DOBRO, o które trzeba dbać.
Szczególnie, że mówimy o klubie, którego fanbase na Facebooku to przeszło 100 tysięcy osób. Ze swojego doświadczenia wiemy, że żółto-czerwoni na naszym portalu budzą szczególnie duże zainteresowanie, dlatego na brak potencjalnie zainteresowanych wejściem na obiekt przy Ściegiennego nie powinniśmy narzekać.
Jednak rzeczywistość okazuje się być inna...
Lubimy wymagać. W obliczu niezadowalających remisów oraz porażek, sączymy niepochlebne komentarze przez internet wyraźnie podkreślając swoje oczekiwania wobec zawodników, sztabu szkoleniowego, pracowników, sponsorów, czy zarządu. I zgoda – kibice mają święte prawo wymagać i naciskać. Ale może warto kanapę zamienić na krzesełko Suzuki Areny?
Trzeba pamiętać, że pełne trybuny to nie tylko ładne obrazki na zdjęciach i w transmisji telewizyjnej. To manifest utożsamiania się z Koroną Kielce i dokładanie się do kasy klubowej marki, która jest naszym wspólnym dobrem istniejącym kilkadziesiąt lat.
Co więcej, dzięki wysokiej frekwencji dajemy SPONSOROM argument, że z Koroną warto być (co po co komu reklama na pustych trybunach?). To też ważny sygnał w kierunku RADNYCH MIASTA KIELCE, że w sytuacji kryzysowej należy o ten klub walczyć, bo interesuje on naprawdę wielu ludzi w tym mieście.
Po drodze możemy znaleźć też dziesiątki innych argumentów opowiadających ZA lepszą frekwencją. Trzeba pamiętać, że wiele w tym klubie zależy od nas samych, a radość i niezadowolenie powinniśmy okazywać przede wszystkim NA STADIONIE.
Fot. Grzegorz Ksel